Forum o aktorze Filipie Bobku

Forum, na którym poruszamy tematy związane z Filipem i nie tylko


#1 2010-07-24 22:02:00

ulomarkoholiczka

Stara się

Zarejestrowany: 2010-07-23
Posty: 32
Punktów :   

Miniaturki umholiczki

„Wiecznie pod wiatr”
   
     Szła przez park.  Nie wiedziała, co ze sobą zrobić. W jednym momencie straciła dwie bliskie swemu sercu osoby. Ojca i ukochanego męża.  Nie mogła pojąć, dlaczego los jest wobec niej aż tak okrutny.  Na dworze szalała straszliwa nawałnica, która zdawała się oddawać to, co działo się aktualnie w jej sercu. Została sama, zupełnie sama.
     Nie będę płakać. Muszę być silna. Muszę i już.  W końcu, kto się zajmie Beti i Jaśkiem, przecież oni mają już tylko mnie, a ja ich. Nie obchodzi mnie mój mąż… poprawka były mąż, bo przecież nas już nie ma. Wszystko się rozpadło na malutkie kawałeczki. Marek, gdybyś wiedział, co ty mi zrobiłeś? Jak mnie skrzywdziłeś swoim odejściem? Nawet nie zdajesz sobie pewnie z tego sprawy. Wtedy w firmie, kiedy widziałam cię ostatni raz, zdeptałeś moje uczucia, zdecydowałeś za nas oboje. Tylko, dlaczego ta decyzja zniszczyła mi życie?
 
  Nie zapomniałaś tych wszystkich krzywd, które ci wyrządził. Nie zapominałaś tego, jak długo przez niego płakałaś. Dwie…Trzy…Cztery…Osiem… Czterdzieści…Nawet nie liczyłaś, ile nocy przepłakałaś, gdy poznałaś brutalną prawdę. Teraz to wszystko minęło. Nie chciałaś patrzeć w przeszłość. Kochałaś i chciałaś być kochana. A on, Marek Dobrzański ciągle cię do tego przekonywał. Przekonywał jak bardzo się zmienił, jak bardzo, jak bardzo naprawdę cię kocha. Z początku po prostu nie byłaś mu w stanie uwierzyć. Rany były zbyt świeże, jednak z czasem zabliźniły się i byłaś gotowa dać mu kolejną szansę. 
- Ula, możemy porozmawiać? –  Zaczepił cię na korytarzu.
– Tak, jasne – odparłaś i poprosiłaś go do swojego gabinetu. Nie byłaś w stanie odmówić mu. W głębi serca chciałaś tej rozmowy. Pragnęłaś zacząć nowe życie u jego boku. Jednak te słowa, które padły z jego ust zadały ci śmiertelne rany.
- Ula, przepraszam. Przepraszam za wszystko, za to, że cię wykorzystałem, skrzywdziłem, że dałem nadzieję na coś, co i tak nie miało przyszłości. Wiem, jestem świnią i pewnie zostanę nią do końca życia. Nie chcę żebyś znowu cierpiała…
-, Ale Marek, ja… - nie dał ci dojść do słowa, tak jak ty nie dawałaś mu kiedyś i za każdym razem, kiedy próbował ci powiedzieć jak bardzo cię kocha.
- Ula, nie. Ja już zdecydowałem.  Wyjeżdżam. Nie będę ci się więcej narzucał. Wiem, że kochasz Piotra. Mam nadzieję, że będziesz z nim szczęśliwa i że z czasem zapomnisz i wybaczysz mi te wszystkie krzywdy, jakie ci wyrządziłem.
Nie miałaś sił, by tego słuchać. Zadecydował za was oboje. Popełniłaś właśnie największy błąd swego życia.  Dałaś odejść mężczyźnie, którego kochałaś miłością bezgraniczną. Byłaś gotowa zrobić dla niego wszystko, a teraz tak po prostu pozwoliłaś mu odjeść. Nie chciałaś wiedzieć, czy ma inną. Zbyt mocny ból zadały ci jego słowa.  Znów cię zranił. Być może nie świadomie, ale jednak. Poczułaś się jak wtedy, tego majowego dnia, gdy dowiedziałaś się całej prawdy o jego zamiarach. Długo po tym cierpiałaś. Czułaś się zmieszana z błotem. Oszukana i sponiewierana przez najbliższą swemu sercu osobę. Nie chciałaś słuchać jego wyjaśnień. Nawet nie miałaś no to siły. Wiedziałaś, kim był w początkach waszej znajomości, jednak cały czas w niego wierzyłaś, wierzyłaś w jego przemianę… na lepsze. Koniec końców musiałaś przyznać rację Ali, która zawsze twierdziła, że ludzie się nie zmieniają, od tak. Miała rację.  On też się nie zmienił. Klaudia, Joaśka, Mirabella, Paulina … Bóg wie, kto jeszcze i ty na samym końcu listy zdobytych trofeów. Taka była prawda. Potraktował cię jak swoją kolejną zdobycz, jak obrazek zakupiony na targu staroci, odrestaurowany a następnie powieszony nad kominkiem, by cieszyć oko.  Choć nie, przecież ty byłaś wtedy tylko „Brzydulą”. Dziewczyną z prowincji, a raczej z „zadupia”, jakby to określiła panna Kubasińska. No ba, Rysiów to nie Pomiechówek a tym bardziej Warszawa. Nie ma, co porównywać. Miałaś żal, żal do samej siebie, że byłaś tak głupia, na tyle zaślepiona. Wierzyłaś w każde słowo, w każdy gest wykonany przez niego w twoim kierunku. Sądziłaś, że twój „kryształowy” Marek jest naprawdę „kryształem” a przecież jak wiadomo kryształy są bez skazy, przejrzyste i mieniące się swoim naturalnym blaskiem. Tkwiłaś w tym przekonaniu aż do tego majowego dnia…
- Seba ja już tak dłużej nie mogę. Nie dam rady. Nie mogę jej dłużej oszukiwać. Muszę się jej powiedzieć prawdę. Sto procent prawdy. – Chciałaś porozmawiać z nim, ustalić, co zrobicie z faktem, że Aleks odkrył, kto jest tajemniczym inwestorem. Jak wytłumaczycie tą całą sytuację Krzysztofowi?. Z początku nie wiedziałaś, czego dotyczy ta rozmowa. Nie chciałaś im przeszkadzać, więc postanowiłaś, że zaczekasz aż skończą. Usiadłaś za swoim starym biurkiem i zaczęłaś rozmyślać o przyszłości waszego potencjalnego związku. Jednak po chwili coś przykuło twoją uwagę, a raczej słowa, jakie on… oni wypowiadali, a które zdały ci tyle bólu.
- Stary, ale ja naprawdę nie mam już siły dłużej ją oszukiwać. Ona mi wierzy, ufa... Rozumiesz?
- Marek, ja cię nie poznaje. Od kiedy przejmujesz się byle Brzydulą. Stary, przecież ty możesz mieć każdą. Poprawka przecież ty za miesiąc bierzesz ślub z Pauliną. Uhu hu, no stary ja na twoim miejscu bym jej nie podpadał… A o Brzydulkę się nie martw. Wymyślisz coś. Wrzuć na luz. Odkąd pamiętam to jesteś mistrzem w kręceniu, więc i teraz pójdzie ci łatwo. Tym bardziej, że ona patrzy w ciebie jak w obrazek. Zobaczysz będzie dobrze… - Pocieszał kumpla Olszański, który zarówno jak i Marek nie był świadom tego, że wszystko to słyszy Cieplakówna.
- Nie Seba, nic nie będzie… - powtórzył zirytowany zachowaniem przyjaciela.
- Owszem będzie i mówię ci to ja Sebastian Olszański we własnej osobie.  Powiesz jej, że to dłużej nie ma sensu, że kochasz Paulinę i takie tam… Tylko pamiętaj najpierw musi oddać ci weksle – nie wytrzymała. Nie chciała dłużej tego słuchać…, gdy Seba kończył swój wywód Ula otworzyła z impetem drzwi markowego gabinetu…
- A więc to tak. Chodziło ci tylko i wyłącznie o weksle. Wiesz myślałam, że się zmieniłeś. Boże, jaka ja byłam głupia. Ty tylko prowadziłeś grę. Ciekawa jestem jak wspominasz partyjkę ze SPA. Mam nadzieję, że świetnie się bawiłeś. Gratuluję. Jesteś świetnym aktorem. Mam nadzieję, że otrzymasz upragnionego Oskara… - cofnęła się szybko i z wielkim hukiem trzasnęła drzwiami. Marek natychmiast ruszył za nią. Chciał ją zatrzymać, ale na próżno…
Wtedy zranił ją.  Jej serce pękło na drobniutkie kawałeczki. Potem wyjechała. Chciała zapomnieć. Wymazać z pamięci cały ten febo - dobrzański kocioł, a w szczególności jego, perfidnego oszusta i zdrajcę, dawnej zwanego „kryształowym” Markiem.
Z początku nie podobał jej się pomysł wyjazdu, ale gdy Dobrzański usilnie chciał się z nią spotkać i porozmawiać, postanowiła, że wyjedzie. Adres dostała od Pshemko. Nie wiedziała, czego się spodziewać, gdyż za Wieńczysławem Wyciorem rzadko, kto nadążył.  Gdy dotarła na miejsce zastała przepiękny ośrodek z drewnianymi domkami, położony wśród gęstego lasu nad błękitnym jeziorem. Właśnie tam poznała Piotra Sosnowskiego, lekarza kardiologa pracującego w jednym z warszawskich szpitali.  Później jakoś wszystko samo się potoczyło. Powrót, Piotr, firma, objęcie prezesury, wieczne przekonywanie o zmianie juniora Dobrzańskiego, pomoc ze strony Marka, brak ufności wobec niego, zgrywanie niedostępnej, wybadanie całej sytuacji i dojście do wniosku, że naprawdę się zmienił, a potem znów ciągłe cierpienie po jego wyjeździe, oświadczyny Sosnowskiego i ślub, który wywoływał u niej tylko na pozór szczęśliwe wspomnienia. Potem było już tylko gorzej… Piotr był wiecznie zazdrosny, całe dnie i noce spędzał na dyżurach, a ona w firmie.  Ów tkwiąc w przekonaniu, że jego żona puszcza się na prawo i lewo zaczął pić i nie wracać na noc. Cieplak przeczuwała, że ją zdradza i miała rację. Pewnego dnia, gdy Piotr był na dyżurze, a ona korzystając z chwili wolnego postanowiła zrobić gruntowne porządki, do drzwi ich mieszkania zapukała kobieta, która jak się później okazało spodziewała się dziecka, którego ojcem był jej mąż. Bez chwili wahania wyprowadziła się z od niego. Zabrała tylko kilka drobiazgów i ubrań. Zamieszkała potem w swoim rodzinnym domu w Rysiowie. Czułaś, że twoje życie zmienia się na lepsze, jednak grubo się myliłaś. Wracając pewnego dnia z pracy zastałaś tatę leżącego na swoim łóżku, wyglądał jakby spał i za chwilę miał się obudzić, jednak coś cię zaniepokoiło nie oddychał. Dotknęłaś jego ręki, była zimna jak lód. Wiedziałaś, co to oznacza. Straciłaś właśnie bardzo bliską ci osobę, duchową podporę, przyjaciela a przede wszystkim ojca.


Usiadła na ławce w parku. Była wyczerpana. Ciężar dzisiejszych wydarzeń przytłaczał ją ze zdwojoną siłą. Dębowa trumna przysypywana ziemią ciągle stała jej przed oczami.  Miała dość. Chciała uciec, zaszyć się w najciemniejszy kąt i płakać… po prostu płakać. Łzy same zaczęły spływać po jej policzkach. Nagle podszedł do niej mężczyzna. Dobrze znała jego głos.
- Mogę się przysiąść? -  zapytał.
- Proszę – odparła.
- Co ty tu robisz? – zapytał ponownie.
- A ty? – Wyszeptała.
- Coś mi mówiło, żeby tu przyjść. A może sam chciałem? Nie wiem. Ale jedno wiem… wiem, że cię kocham i wiem, że błędem było to, co uczyniłem przed laty. Ula kocham cię i nie mogę bez ciebie
żyć – powiedział jej prosto w twarz.
- Ja też… też cię kocham – wyszeptała przez łzy i złożyła na jego ustach krótki pocałunek.  Po chwili wtuleni w ciebie podążali w kierunku ulicy siennej, gdzie mieścił się dom mężczyzny. W końcu poczuła się naprawdę szczęśliwa, bezpieczna, poczuła ciepło, jakiego brakowało jej od tylu lat.


Dobrze jak nie za dobrze...

Offline

 

#2 2010-07-25 10:39:12

ulomarkoholiczka

Stara się

Zarejestrowany: 2010-07-23
Posty: 32
Punktów :   

Re: Miniaturki umholiczki

To nie spam

Po prostu dodaje kolejną mini

„Zniszczone życie”

Ciepłe promienie wiosennego słońca zachęcały do spacerów. Od kilku tygodni nikt z tutejszych mieszkańców nie widział nawet najmniejszej kropli deszczu.  Wielu ludzi jak zwykle pędziło do pracy a ty po raz pierwszy od wielu lat zmierzałaś w zupełnie innym kierunku niż dom mody „Febo&Dobrzański”.  W końcu zdobyłaś się na odwagę, by przerwać tę męczarnię… Męczarnię, która trwała cztery lata…
   To właśnie wtedy zaczęło się między wami psuć. Miałaś jeszcze nadzieję, że to tylko normalny, przejściowy małżeński kryzys, jednak powoli z niego wychodzić brnęliście w to, co raz głębiej. Pochłaniał on was, wasze dusze i serca mimowolnie jak ruchome piaski na pustyni, które gdy człowiek w nie wpadnie ma znikome szanse na przeżycie. Wasze małżeństwo już dawno zatonęło właśnie w takich piaskach a w pobliżu nie było nikogo, kto mógłby wam pomóc nim nie było jeszcze za późno. Kochałaś go miłością bezgraniczną, z początku on ciebie też. Wasze życie po ślubie wydawało się jak usłane różami bez kolców. Jednak z biegiem czasu pojawiły się same kolce, już bez róż. Kolce, które raniły cię każdego dnia, wieczora i poranka. Stałaś się marionetką w jego rękach. Byłaś zaślepiona nadzieją, że to wszystko minie, ale w tym przypadku potwierdziła się ludowa prawda, że nadzieja jest tylko matką głupich. Tak byłaś głupia. Nie potrafiłaś przyznać się do tego przed samą sobą, ale byłaś. Prawdę widzieli tylko twoi bliscy, bez taty. On by tego nie zniósł. W tym trudnym dla ciebie czasie twoją podporą był Jasiek. Nigdy nie spodziewałaś się, że to właśnie on przyjdzie ci z pomocą. Przecież zawsze to ty stawiałaś go do pionu, gdy wyprowadzał się po raz kolejny z domu, przyprawiając o wiele zmartwień waszego ojca. Teraz role się odwróciły i to Jasiek stawiał cię do pionu, choć ty byłaś bardzo oporna, co o jego pomysłów, to niektóre wprowadzona przez ciebie w życie, dały ci, chociaż chwilę ukojenia.  Teraz też realizujesz jego plan, bo ty sama byłaś po prostu zbyt słaba by o tym pomyśleć, a może po prostu wciąż go kochałaś, nawet po tym wszystkim, co ci zrobił. W końcu nadal był twoim mężem. Nigdy nie żałowałaś swojej decyzji, nawet wtedy, gdy stał się „zimną rybą” bez jakichkolwiek ludzkich odruchów.  Krzywdził cię a ty zamiast coś z tym zrobić brnęłaś w to bagno… brnęłaś, bo kochałaś.  Wiedziałaś dobrze, że stawianie mu oporu nic nie da. Poddałaś się. Owładnął tobą. W końcu twoja nadzieja na jakąkolwiek poprawę umarła bezpowrotnie. Nie żyłaś na ziemi. Żyłaś w piekle, które powtarzało się prawie każdego dnia.  Wystarczyło, że nie wracał o czasie z pracy, wiedziałaś już, co dziś ci zgotuje. Byłaś na to przygotowana psychicznie i fizycznie. Z każdym dniem, co raz ciężej ci to przychodziło, jednak starałaś się nie okazywać słabości. To, że byłaś twarda jeszcze bardziej mu się podobało. Z czasem cię przemógł. Nie wychodziłaś wcale z domu. Więził cię. Byłaś więziona przez własnego męża. Prawda, że to okropne? Myślałaś, że już nic gorszego nie może cię spotkać z jego strony. Jednak grubo się myliłaś. Najgorsze było dopiero przed tobą…
    Pewnego dnia wrócił z pracy. Bez słowa pchnął cię na łóżko. Nie protestowałaś. Wiedziałaś, że to nic nie da. Zaczął cię rozbierać. Całować każdy skrawek twojego nagiego ciała. Bałaś się mu postawić. Bałaś się powiedzieć „nie”. Zupełnie się poddałaś. Rzuciła się na ciebie niczym myśliwy na swoja zwierzynę. Chwilę po tym poczułaś go w sobie. Nie czułaś się szczęśliwa tak jak kiedyś. Czułaś się upokorzona przez własnego męża. Leżałaś bez ruchu a on wlewał w ciebie swój ciepły płyn. Nie robiłaś nic. Oddałaś mu się. Gdy skończył po prostu się ubrał i wyszedł. Rzucając w twoją stronę szyderczy uśmieszek. Zaczęłaś płakać. Tylko płacz, słone łzy dawały ci chwilowe ukojenie. Sądziłaś, że to koniec, ale to był dopiero początek końca. Końca Uli Dobrzańskiej…
  Kilka dni po tym zajściu poczułaś się słabo.  Ala uparła się, abyś poszła do lekarza. Z początku nie chciałaś, ale w końcu uległaś. To, co usłyszałaś w gabinecie lekarskim przeraziło cię. Dowiedziałaś się, że nosisz w sobie malutkiego człowieka. Było to dla ciebie nie małym szokiem. Bałaś się powiedzieć mu, że będzie ojcem. Przeczuwałaś jakby zareagował. Wolałaś na razie to ukrywać, ale czas zrobił swoje i musiałaś powiedzieć temu bydlakowi, że będzie ojcem. Twoje przeczucia sprawdziły się. Nie chciał ci uwierzyć, że to jego dziecko. Zarzucał ci rzeczy, o których nawet nie pomyślałaś. W konsekwencji, czego podniósł na ciebie rękę. Ty chroniłaś tylko to małe dzieciątko, żyjące w tobie. Ty sama już tyle wytrzymałaś, ale ono… ono było słabe i bezbronne, nic nie winne. Winien był on. Twój pan i władca. Świnia tryskająca białym płynem. Nie pamiętasz, co było potem. Obudziłaś się wśród czterech ścian szpitalnej sali, a przy twoim łóżku czuwali Jasiek i Beatka. Pocieszała cię jedynie myśl, że tata jest w sanatorium. Przynajmniej on nie musi cierpieć z jego powodu. Wystarczy, że ty musisz…
   Poznałaś brutalną prawdę. Nie dałaś już rady. Straciłaś swoje małe dzieciątko, bo ono nie miało ojca. Było tylko twoje. Straciłaś je bezpowrotnie. Czułaś wtedy, że pewna część ciebie umarła razem z nim. Poprzysięgłaś sobie wtedy, że nie pozwolisz sobie nigdy więcej na takie traktowanie z jego strony. Nigdy więcej nie pozwolisz, by cię skrzywdził. Już wystarczająco krzyw ci wyrządził. Zadał ci zbyt wiele ran, zbyt wiele cierpienia.
  Następnego dnia rano odwiedził cię. Bydlak cię odwiedził. Tak właśnie o nim pomyślałaś. Zapomniałaś nawet jego imienia, a może wcale nie chciałaś pamiętać. Wszedł do Sali. Nie było przy tobie nikogo.  Na twoim łóżko położył wielki bukiet czerwonych róż. Nie chciałaś go oglądać. Od jego widoku wolałaś patrzeć na biały sufit, który w tym momencie wydawał ci się ideałem. Był taki biały, czysty, bez żadnej skazy w przeciwieństwie do niego.  Skierowałaś wzrok na ścianę, na której widniało jego odbicie. Ubrany był w garnitur, ten, który kupiłaś mu na trzydzieste piąte urodziny.  Wyglądał jak twój Marek dobry, opiekuńczy, troskliwy, kochający, ale pod tym „Markiem” był ten Marek, który zabrał ci wszystko… wszystko, co kochałaś…
- Przepraszam… - powiedział ze łzami w oczach, ale na tobie nie wywarło to większego wrażenia. Ciągle miałaś przed oczami to, jak podnosi na ciebie rękę. Jak zabija wasze dziecko. Nie odpowiedziałaś nic.
- Jak się czujesz kochanie? – zapytał. Wtedy pękłaś. Pękłaś jak bańka mydlana, która właśnie zakończyła swój żywot.
- Ty bydlaku… - powiedziałaś mu to wtedy prosto w twarz… prosto w oczy. Poczułaś ulgę… poczułaś, że właśnie w tym momencie stałaś się wolna. – Wynoś się i nie wracaj… Ty zabójco, morderco… morderco naszej miłości i naszego dziecka. Wynoś się… - Po tylu latach w końcu postawiła mu się. Powiedziała „nie”. Wtedy widziała go ostatni raz…
  Starała się zacząć nowe życie. Zdobyć nową pracę. Wyrzuciła w tym celu nawet wszystkie rzeczy, które przypominały jej go, ale to wcale nie pomagało, bo wciąż w jej głowie tkwił obraz małego dziecka, które mogłaby trzymać na rękach, codziennie przytulać, karmić, przewijać, być po prostu dla niego matką. Tego nie mogła zapomnieć, tej największej krzywdy, jakiej doznała z jego strony.
Przekroczyła próg sądu. Udała się, czym prędzej na drugie piętro, gdzie za chwilę miała rozpocząć się rozprawa rozwodowa. Przed drzwiami Sali rozpraw zobaczyła jego. Nie wyglądał jak dawny Marek Dobrzański pogromca i bożyszcze kobiet. Zniknął błysk w jego oczach i uśmiechu. Schudł. Na jego głowie zauważyłaś pierwsze siwe włosy. Po raz pierwszy od wielu, wielu lat zobaczyłaś „swojego” prawdziwego Marka Dobrzańskiego, troskliwego męża, dobrego przyjaciela. Byłaś pewna, że „zły” Marek odszedł w zapomnienie, został zamknięty w burym rozdziale życia bruneta. Jednak ty nadal to wszystko pamiętasz. Już za późno, by cofnąć czas. Wchodzicie na salę. Rozprawa rozpoczyna się. Sąd czyta akta sprawy. Zadaje Dobrzańskiemu pytanie…
- Czy przyznaje się pan do winy…
- Tak – opowiada. – To wszystko moja… moja i tylko moja wina… - dodaje po chwili.
   Po półtora godzinnej rozprawie opuszczasz budynek, za którego drzwiami zostawiłaś swoją przeszłość, przeszłość, która wyraźnie zarysowała się w twojej pamięci, której pomimo usilnych prób nie możesz zapomnieć. Teraz czujesz się wolna… bez trosk, zmartwień. Jednak wciąż z pamięcią o zniszczonym życiu…


Dobrze jak nie za dobrze...

Offline

 
Witamy na forum poświęconym Filipowi Bobkowi!

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.swiat-bakugan.pun.pl www.wiedzmin.pun.pl www.superleague.pun.pl www.rock-metal.pun.pl www.cs-armagedon.pun.pl